Oficjalne Forum No3D, wita Cię
-Dobrze..- śpisz płytko i niespokojnie. Budzi cię delikatne szturchnięcie.
-Już dopływamy, zniknij i trzymaj się blisko mnie.- zbiera cały szprzęt i torby. Dopływacie do prowizorycznego portu, samo miasto jest wielkie, ma przynajmniej 20k mieszkańców. Diego wysiada powoli z łodzi załadowany jak dromader i podchodzi do losowego miejscowego. Jak widać jesteście przed pozostałymi ludźmi z miasta, po krótkiej rozmowie, Diego dostaje do ręki ładną ilość pieniędzi i idzie do szopy przy murze obronnym. Ludzie chodzą tu spokojnie i nieśpiesznie, każdy ma broń przy sobie, ale nie widzą ciebie, jedynie spoglądają na twojego towarzysza. Wchodzicie do szopy, a on zamyka drzwi za tobą i zapala światło.
-Jesteśmy.
- Dobrze. Ja się prześpię do tego czasu - powiedziałam i kładę się spać.
-Pamiętam, ale wciąż.. tam jest ogrom ludzi. A przypłynie jeszcze tamto miasteczko z wyspy. Będziemy tam za...- patrzy na zegarek który nie działa.
-Kilkanaście godzin. Tam się od razu uniewidzialnisz i idziemy po mój wóz, i nas nie ma.
- Mogę być niewidzialna, pamiętasz? Poza tym na nieznanym terenie trudno mi usiedzieć spokojnie więc... wolałabym jednak być przy kimś kogo znam.
-Nie sprawisz mi problemu, pozatym. Miła jesteś- uśmiecha się lekko i kurzy dalej.
-Będziemy musieli cię ukrywać, w dużym mieście będzie problem, a w takim mam schowane auto.. Ehh.. coś się wymyśli.- płyniecie spokojnie przez wielką wodę, woda po horyzont i za horyzont. A tobie zaczyna burczeć w brzuszku.
- Ja tak czy siak nie mam się dokąd udać. Więc raczej jeśli ci to nie sprawi problemu, to mogę do ciebie dołączyć - rzekłam smutna.
Ruszacie, już na wodzie coś was próbowało dorwać ale dostało w pysk metalową grabą więc się schowało. Cała wyspa pogrążona jest w rykach, a miasto jest obecnie równane z ziemią przez wielkie Cykloidy.
-Teraz tylko gdzie płynąć... chyba zostaje nam tylko kontynent- mówi i pali papierosa stetując łodzią.
Wbijam na łabę Diega i czekam aż odpłyniemy spoglądając na wyspę.
W twoją stronę biegnie pięciu gości, chyba lokalni strażnicy. Już nie biegną, ich broń przywłaszcza Diego i przeładowywuje karabin. Wszyscy już są na łodziach, zostaje jedynie niewielka motorówka. Mężczyzna pakuje tam na szybko zapasy i mówi do ciebie.
-Wsiadaj. To miejsce już jest stracone, uciekajmy.- zaprasza cię na łódkę.
Denerwuje się.
- Mam plan, ale mnie ubezpieczaj - rzekłam i ściągam płachtę jaką mam. Następnie ustawiam się tak by wszystkich niczym bydło nakierować tak by biegli do łodzi, a następnie... ryczę... głośno. Ta, arie mogą naśladować dźwięki, tutaj, ryk monarchy. Ci co spierdalają nie do łodzi, traktuje siecią i ciągnę na łodzie.
Po chwili docieracie do wioski, ziemia się trzęsie w posadach. Ludzie w mieście są spanikowani. Diego staje na środku placu i informuje ich, że trzeba spieprzać i to teraz bo Monarcha za chwilę zginie, a wszystkie Cykloidy zaczną atakować ludzi. Panika x10. Wszyscy biegają jak kury bez głów i niewielu pakuje się na łodzie.
-Kurw...- mówi cicho Diego.
Padam spoglądając na tamto miejsce...
- Musimy iść ewakuować wioskę... TERAZ! - krzyknęłam spoglądając na niego.
- Bez balansu Monarcha/Aria, cykloidy wszystkie rzucą sie na najbliższe skupisko ludzi. A to iż większość z tych stworzeń ma już w dupie rozmnażanie... dojdzie tam do rozlewu krwi... - rzekłam i ruszyłam pędem do wioski.
-Nie wiem ale ci dwaj mieli w dupie mój ołów i polecieli po monarchę...
Słychać jak w oddali budzi się i on z potwornym krzykiem
Po chwili zwisam bezwładie spowodowane ulgą oraz zadowoleniem z powodu braku owego dźwięku. Spoglądam na Diego...
- Co... się stało?
Diego otwiera do nich ogień ale to nic nie daje. Pociski się od nich odbijają. Lecą za to do jaskini monarchy. Diego bierze cię na ręce i niesie jak najdalej stąd. Już tak nie słychać dud